Ciekawostka nr 6. Czy wiesz, że w ciągu 100-letniej działalności Polskiego Czerwonego Krzyża, Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża, uhonorował Medalem im. Florence Nihgtingale 102 polskie pielęgniarki związane z naszą organizacją?
Florence Nightingale była angielską pielęgniarką, działaczką społeczną i publicystką. Była zwana „Damą z lampą”. Nightingale wypracowała podstawy, na których opiera się współczesny wizerunek pielęgniarki. Jej zasługą jest zdefiniowanie metod i sposobów pielęgnacji chorych i poszkodowanych. W 1860 założyła w Londynie przy Szpitalu św. Tomasza pierwszą szkołę pielęgniarstwa – The Nightingale Training School (obecnie: The Florence Nightingale School of Nursing and Midwifery). Jest uważana za twórczynię nowoczesnego pielęgniarstwa.
Medal im. Florence Nightingale został ustanowiony przez MKCK i przyznany w setną rocznicę urodzin Florencji Nightingale 12 maja 1920. Pierwszą polską pielęgniarką nagrodzoną tym medalem była hrabina Maria Tarnowska w 1923 roku, a póki co ostatnią Anna Kaczmarczyk nagrodzona w 2017 roku.
Medal Florence Nightingale
Pierwsza Laureatka, hrabina Maria Tarnowska, działalność pielęgniarską rozpoczęła dość przypadkowo w 1913 roku. Była wówczas wraz z mężem Adamem Tarnowskim, dyplomatą austriackim, na placówce dyplomatycznej w Sofii. W czasie wybuchu I wojny bałkańskiej, chcąc poczuć się pomocną zgłosiła się na kurs pielęgniarstwa do tamtejszego szpitala. Decyzja ta miała wpływ na całe jej późniejsze życie. W czasie I wojny światowej, zgłosiła się w Wiedniu jako ochotniczka-sanitariuszka do pracy w Czerwonym Krzyżu i wyjechała na front. Przez jakiś czas pracowała w szpitalu w Krakowie, zorganizowanym przez Uniwersytet Jagielloński dla I Korpusu Krakowskiego. W 1919 roku w Warszawie dzięki środkom własnym i pozyskiwanym prywatnie darowiznom współorganizowała szpital polowy – już wtedy Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża, w którym została kwalifikowaną pielęgniarką. W 1920 roku Tarnowska wraz ze swoimi podwładnymi brała udział w wojnie polsko-bolszewickiej za co została odznaczona Krzyżem Walecznych. Po wojnie wstąpiła do Czerwonego Krzyża, z którym związała całe swoje życie zawodowe i społeczne.
W swoich wspomnieniach napisała: Wstąpiłam do Czerwonego Krzyża i zajmowałam się pielęgniarstwem, bo to było jedyne zajęcie, dzięki któremu mogłam być innym pomocna (M. Tarnowska, Przyszłość pokaże…)
Po I wojnie światowej nastał trudny czas demobilizacji pielęgniarek. Hr. Maria Tarnowska z wielkim wyczuciem chwili zaczęła w ramach Czerwonego Krzyża podejmować działania związane nie tylko z utrzymaniem, ale także z rozwojem pielęgniarstwa. Jedną z jej inicjatyw było ufundowanie przy Szpitalu Czerwonokrzyskim w Warszawie „Domu” przeznaczonego dla pielęgniarek, w którym zorganizowano kursy uzupełniające. Były to początki powstawania pierwszych narodowych, wykwalifikowanych kadr pielęgniarek. W tym czasie, na wniosek Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża, w 1923 roku Tarnowska została odznaczona międzynarodowym Medalem Florence Nightingale. Maria Tarnowska była pierwszą Polką, pielęgniarką, nagrodzoną tym odznaczeniem. Tym samym, doceniono przede wszystkim jest działalność w zakresie pielęgniarstwa i organizacji szpitali w czasie I wojny światowej.
Ostatnią nagrodzoną w 2017 roku pielęgniarką, jest Pani Anna Kaczmarczyk. Ubiegłoroczna Laureatka, to magister pielęgniarstwa i porucznik Wojska Polskiego. Swoją służbę rozpoczęła jako pierwsza kobieta – żołnierz w strukturach kompanii szturmowej 6. Brygady Powietrzno-Desantowej w Krakowie („czerwone berety”). Również jako pierwsza kobieta – żołnierz skakała ze spadochronem. Brała udział w misjach stabilizacyjnych w Bośni i Hercegowinie oraz w Afganistanie. Zajmowała się ewakuacją medyczną drogą lotniczą, opiekowała się pacjentami i kombatantami. Obecnie pracuje w krakowskim Wojskowym Ośrodku Medycyny Prewencyjnej.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża docenił odwagę, ofiarność i kompetencje Pani Ani. Jak trudna jest misja, którą pełniła przez wiele lat – świadczą jej wspomnienia. Swoją pracę na misji w Ghazni wspomina tak: „Była to trudna misja, tęsknota za rodziną, trudny teren, ciężki klimat, izolacja i nieustannie, wszechpanujące zagrożenie. Mnóstwo rannych żołnierzy i ta bezradność, gdy mimo ogromnego wysiłku nie dało się żołnierza uratować, ból, przygnębienie i smutek i żałoba po stracie każdego z nich. Najgorsze było to, gdy żołnierz po wybuchu miny-aidika, patrząc przeraźliwym wzrokiem pytał, czy na pewno ma obydwie nogi i czy na pewno nie będą one amputowane oraz prośba, by zadzwonić do żony, do dzieci, że jest ranny ale żyje …. Pamiętam dzień, w którym mojemu koledze snajper przestrzelił obydwie ręce. Wymagał on stałej opieki medycznej w szpitalu wojskowym w Baggram. Wtedy dotarła do nas informacja o żołnierzach, którzy zginęli w Rosomaku…, pamiętam dni w których były ostrzały bazy i nie zawsze można było zostawić pacjentów i biec do schronu… było wiele takich dni. Do dzisiaj niektóre sytuacje mam przed oczami, wracają wspomnienia, więcej tych złych niż dobrych.”
Po powrocie z misji Pani Anna Kaczmarczyk pracowała przez 3 lata w Zespole Ewakuacji Medycznej jako pielęgniarka anestezjologiczna. Na co dzień zajmowała się ewakuacją drogą powietrzną rannych żołnierzy z rejonów misji. Najczęściej ewakuacje odbywały się na pokładzie samolotu Casa C-295, gdzie były zamontowane nosze LSTAT i dwa zestawy do intensywnej terapii. Najwięcej ewakuacji i najcięższe przypadki to byli ranni żołnierze i pracownicy cywilni z Afganistanu. Była to bardzo odpowiedzialna, satysfakcjonująca dla Pani Anny praca: „…wielka ulga jak po kilku godzinnym locie, lądowaliśmy najczęściej w Warszawie i przekazywaliśmy pacjentów w stanie ciężkim, ale stabilnym …, świadomość, że można komuś pomóc, udzielić wsparcia nie tylko medycznego, ale również psychicznego. Bo tak naprawdę z reguły pierwszą osobą, która najczęściej dociera do rannego żołnierza na misji jest pielęgniarka i ten pierwszy kontakt jakże ważny jest dla tego rannego. Żołnierze na misjach mają ogromne zaufanie do pielęgniarek, ale też zapominają, że my również potrzebujemy wsparcia, że tęsknimy, że nie możemy tylko słuchać i wspierać, ale także potrzebujemy wsparcia. PTSD również dotyka pielęgniarki”