Historia odkrywania zbrodni katyńskiej i dokumentów z nią związanych nieodłącznie wiąże się z działalnością krakowskiego ośrodka Polskiego Czerwonego Krzyża, jak również osobami związanymi z krakowskim Państwowym Instytutem Medycyny Sądowej i Kryminalistyki w Krakowie (dziś Instytut Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra Jana Sehna ) przy ul. Westerplatte 9. To właśnie pracownicy tych dwóch krakowskich instytucji, obok przedstawicieli PCK z Warszawy, weszli w skład Komisji Technicznej Polskiego Czerwonego Krzyża, która dokonywała w 1943 roku ekshumacji polskich oficerów pomordowanych w Katyniu.
14 kwietnia do Katynia udali się:
Z Krakowa:
– Stanisław Plappert – Pełnomocnik ZG na Okręg Krakowski
– dr Adam Schebesta
– dr med. Tadeusz Susz -Pragłowski – kryminolog z Państwowego Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki w Krakowie
– ks. Stanisław Jasiński, kanonik kapituły katedralnej – na polecenie abp Adama Sapiehy
Z Warszawy:
– Kazimierz Skarżyński – Sekretarz Generalny Polskiego Czerwonego Krzyża, kierownik Komisji Technicznej
– dr med. Hieronim Bartoszewski
– Ludwik Rojkiewicz
– Stefan Kołodziejski
– Jerzy Wodzinowski
Część członków Komisji po wstępnych oględzinach wróciła do kraju, aby przygotować wyjazd dodatkowych specjalistów do pracy:
Skład Komisji Technicznej PCK pracującej w Katyniu w okresie od 17 kwietnia-7 czerwca 1943 roku był następujący:
– Ludwik Rojkiewicz pracownik Zarządu Głównego PCK w Warszawie – pierwszy Kierownik Komisji Technicznej
– Hugon Kassur – szef Biura przy Pełnomocniku ZG PCK na Okręg Warszawski, kolejny Kierownik Komisji Technicznej
– Jerzy Wodzinowski – pracownik Zarządu Okręgu Warszawskiego PCK- ostatni Kierownik Komisji Technicznej
– Stefan Kołodziejski -pracownik ZG PCK
– Gracjan Jaworski – pracownik ZG PCK
– Adam Godzik – pracownik fizyczny ZG PCK, szofer
– Stefan Cupryjak – pracownik ZG PCK
– Jan Mikołajczyk – pracownik ZG PCK
– dr. Marian Wodziński – st. asystent w Państwowym Instytutem Medycyny Sądowej i Kryminalistyki w Krakowie
– Franciszek Król – były pracownik fizyczny PCK w Krakowie, dezynfektor
– Władysław Buczak – woźny Zakładu Anatomii Patologicznej UJ
– Ferdynand Płonka – laborant Zakładu Medycyny Sądowej UJ
Historia nie zakończyła się jednak wraz z powrotem członków Komisji z najtrudniejszej misji w ich życiu. Miała swoją kontynuację i kolejnych bohaterów tu na miejscu w Krakowie. Jedną z tych osób był dr Jan Zygmunt Robel. To właśnie badania dokumentów katyńskich zebranych przez członków Komisji Technicznej i tzw. depozytów PCK odnalezionych podczas ekshumacji ofiar zbrodni katyńskiej prowadzone przez dra Jana Zygmunta Robla w latach 1943–1944 wraz z zespołem pracowników Oddziału Chemicznego stanowią wspaniałą kartę w okupacyjnej historii Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki.
ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO MCCCXXIII
Prace Historyczne 139 (2012)
doi:10.4467/20844069PH.12.009.0778
Tomasz Dziedzic
AKTA KATYŃSKIE DOKTORA ROBLA. POWSTANIE I LOSY TAK ZWANEGO ARCHIWUM ROBLA ORAZ SYLWETKA JEGO TWÓRCY
[…]
POWSTANIE ARCHIWUM ROBLA
Geneza Archiwum Robla sięga odkrycia w lesie katyńskim, oddalonym o kilkanaście kilometrów od Smoleńska, masowych grobów, w których pochowano zwłoki w polskich mundurach wojskowych. O istnieniu tych grobów dowiedziała się latem 1942 roku od miejscowej ludności grupa polskich robotników przymusowych. Niemcy, zawiadujący tym terenem od kilkunastu miesięcy, zainteresowali się sprawą dopiero na początku 1943 roku. W lutym, oprócz przesłuchania miejscowej ludności, przeprowadzono rozpoznanie terenu, ujawniając kilka zbiorowych mogił polskich oficerów. Raport z tej akcji trafił do Naczelnego Dowództwa Niemieckich Sił Zbrojnych. Pod koniec marca podlegające mu Naczelne Dowództwo Sił Lądowych poleciło otworzyć groby w celu ustalenia liczby ofiar i okoliczności ich śmierci, a już w pierwszych dniach kwietnia rozpoczęła pracę niemiecka grupa ekshumacyjna, na której czele stał prof. Gerhardt Buhtz, medyk sądowy z Uniwersytetu Wrocławskiego (dawny przełożony dr. Becka).
Władze niemieckie uznały fakt zamordowania polskich oficerów przez służby Związku Radzieckiego za doskonałą okazję do skłócenia aliantów i podsycenia nastrojów antysowieckich w polskim społeczeństwie. Adolf Hitler osobiście rozkazał, by sprawę zdyskontować propagandowo na całym świecie, za pomocą wszystkich dostępnych środków. Na ziemiach polskich akcją tą kierował Wilhelm Ohlenbush, kierownik Wydziału Głównego Propagandy w rządzie Generalnego Gubernatorstwa. Osobiście towarzyszył pierwszej polskiej delegacji, która w dniu 11 kwietnia odwiedziła Katyń. W jej skład weszli przedstawiciele wybranych przez Niemców instytucji i grup zawodowych, m.in. reprezentanci Rady Głównej Opiekuńczej, warszawskiego magistratu, literaci, dziennikarze i robotnicy. Na miejscu zapoznali się oni ze stanem i wynikami prac prowadzonych przez ekipę prof. Buhtza26. Nazajutrz po powrocie delegacji do kraju jeden z jej członków, pisarz Ferdynand Goetel, z własnej inicjatywy złożył Zarządowi Głównemu Polskiego Czerwonego Krzyża sprawozdanie z obserwacji poczynionych dnia poprzedniego. Dotąd władze tej organizacji, z Sekretarzem Generalnym Kazimierzem Skarżyńskim na czele, odnosiły się do podawanych przez Niemców informacji dotyczących Katynia z rezerwą. Dopiero relacja Goetla, z której wynikało, iż fakty zdają się potwierdzać niemieckie ustalenia, że w odkrytych masowych grobach znajdują się ciała polskich oficerów oraz że ich śmierć nastąpiła wiosną 1940 roku, skłoniła Zarząd do bliższego zainteresowania się tą sprawą. Dwa dni później, 14 kwietnia 1943 roku, Kazimierz Skarżyński wraz z grupą przedstawicieli PCK wziął udział w drugiej polskiej delegacji, która odwiedziła Katyń. Grupa ta dotarła na miejsce ekshumacji w dniu 16 kwietnia, a po przeprowadzeniu rozpoznania Kazimierz Skarżyński podjął decyzję o pozostaniu na miejscu komisji technicznej w składzie: Ludwik Rojkiewicz (kierownik), Jerzy Wodzinowski i Stefan Kołodziejski. Sam Skarżyski wrócił do Warszawy, gdzie następnego dnia złożył przed Zarządem Głównym PCK raport z przeprowadzonych obserwacji, zakończony postulatem, aby komisja techniczna kontynuowała prace ekshumacyjne w Katyniu i aby zostało do niej dokooptowanych kilka dodatkowych osób w celu przyspieszenia prac. Zarząd Główny przystał na tę propozycję jeszcze podczas tego samego posiedzenia, a kilka dni później doczekała się ona akceptacji rządu Generalnej Guberni. Wkrótce też pracująca w Katyniu ko-misja została zasilona kolejnymi wysłannikami PCK. Łącznie do dnia zakończenia jej działalności (9 czerwca 1943 roku) w pracach komisji wzięło udział 12 członków, przy czym na stanowisku jej kierownika jeszcze w kwietniu Ludwik Rojkiewicz został zastąpiony przez Hugona Kassura, a po wycofaniu się tegoż w pierwszej połowie maja jej członkowie na nowego przełożonego wybrali spośród siebie Jerzego Wodzinowskiego. Należy zaznaczyć, że w skład Komisji weszło także 4 przedstawicieli krakowskiego Państwowego Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki (a więc instytucji, której oddziałem kierował dr Robel), na czele z dr. Marianem Wodzińskim27.
Do pomocy w wydobywaniu zwłok z masowych grobów niemieckie władze wojskowe przydzieliły komisji mieszkańców okolicznych wsi. Pod nadzorem jej członków ciała pomordowanych Polaków były wynoszone na noszach i układane rzędami. Następnie wszystkie zwłoki szczegółowo przeszukiwano, rozcinając kieszenie ubrań i buty, w celu odnalezienia przedmiotów mogących służyć ustaleniu tożsamości ofiar, a mianowicie: portfeli wraz z całą ich zawartością, wszelkich dokumentów, odznaczeń i pamiątek, medalików i krzyżyków oraz innych wartościowych akcesoriów. Do znalezionych przy każdym z ciał przedmiotów dołączano jeden naramiennik, a następnie umieszczano je w kopercie oznaczonej kolejnym numerem. Obiekty pozbawione znaczenia przy identyfikacji, takie jak luźne banknoty i bilon, gazety, bibułki do papierosów czy woreczki z tytoniem były usuwane, aby uniknąć nadmiernego wypełniania kopert. Następnie pakunki te były przekazywane władzom niemieckim, które transportowały je do oddalonej o kilka kilometrów siedziby Sekretariatu Policji Polowej. Tam, w obecności przedstawicieli zarówno strony polskiej, jak i niemieckiej, odbywało się wstępne badanie wydobytych dokumentów i ustalanie tożsamości ofiar. Odczytane nazwiska oraz zawartość każdej z kopert były zapisywane na specjalnym formularzu. Na tym etapie niektóre dokumenty (pamiętniki, rozkazy wojskowe czy listy) wyłączano z kopert w celu przetłumaczenia na język niemiecki. Następnie wszystkie przedmioty z poszczególnych kopert, już posegregowane, wraz z ich inwentarzem, przekładano do nowych kopert, oznaczonych tymi samymi nu-merami, a te z kolei umieszczano kolejno w specjalnie przygotowanych skrzyniach. Tak zapakowana „spuścizna z Katynia” miała posłużyć do identyfikacji zamordowanych. W toku ekshumacji członkowie Komisji nie mieli bowiem prawa dokładnego przeglądania wydobytych dokumentów, a podczas otwierania kopert w biurze policji polowej tempo prac nie pozwalało na szczegółowe zapoznanie się z ich treścią28.
Początkowo PCK planował przeprowadzenie badań wydobytych dokumentów w polowym laboratorium zorganizowanym na miejscu ekshumacji. W związku z tym w kwietniu 1943 roku zwrócono się do Robla, by wydelegował na trzy miesiące do Katynia jednego z zatrudnionych w kierowanej przez siebie placówce chemików. Ten jednak sprzeciwił się, argumentując, że ze względu na przeszkody techniczne tego typu prace nie mogą być prowadzone w prowizorycznych warunkach, i jednocześnie wystąpił z wnioskiem o przekazanie materiałów katyńskich do analizy w Oddziale Chemicznym. Propozycja ta została zaakceptowana przez PCK, a także przez władze niemieckie oraz zwierzchnika Robla w PIMSiK, dr. Wernera Becka29. Oficjalnie praca polskiego zespołu miała polegać tylko na identyfikacji ofiar i ustaleniu ich ostatecznej listy. Było to częściowo prawdą, bo nazwiska w warunkach polowych często istotnie zostały odczytane niedokładnie bądź nawet całkowicie błędnie. W tajemnicy przed Niemcami, a w porozumieniu z PCK, ekipa Oddziału Chemicznego badała jednak także okoliczności śmierci polskich oficerów30.
Polscy eksperci otrzymali łącznie 11 skrzyń zawierających ok. 3000 kopert z depozytami. Pierwsza z nich została przywieziona z Katynia przez Hugona Kassura, który ze względu na zły stan zdrowia zdecydował się na opuszczenie miejsca ekshumacji w dniu 12 maja. Samolot, którym leciał Kassur, ominął jednak Warszawę (z powodu powstania w tamtejszym getcie) i wylądował w Białej Podlaskiej, a skrzynia z materiałami katyńskimi została wysłana do Krakowa koleją, gdzie dotarła 20 maja. Wskutek tych perypetii została uszkodzona w tak znacznym stopniu, że poszczególne koperty uległy rozklejeniu, a ich zawartość przemieszaniu31. Jak wynika z późniejszych o dwa lata, zgodnych zeznań dr. Robla i członków jego zespołu, zawierała ona koperty oznaczone numerami 1–112 i 01–300 (łącznie 412 szt.)32. Znajdujące się w nich przedmioty zostały wydobyte przez Niemców jeszcze przed przybyciem do Katynia polskiej komisji. Dalszą część materiału do badań otrzymał Robel w dniu 28 czerwca z rąk dr. Steinmetza, zastępcy szefa Wydziału Głównego Propagandy. W dziewięciu dużych skrzyniach przekazanych polskiemu chemikowi znajdowały się pozostałe koperty zawierające, jak napisał sam Robel, „wszystko, co zostało zabezpieczone przy zwłokach wydobytych w Katyniu”. Skrzynie te miały wymiary 2 × 0,75 × 0,75 m i były solidnie wykonane z calowych, niemalowanych desek sosno-wych33. Prócz nich zespół Oddziału Chemicznego otrzymał mniejszą skrzynkę, oznaczoną numerem 10 (nazywaną potocznie „dziesiątką”), która mieściła pisane przez zamordowanych oficerów pamiętniki, zbadane już na miejscu ekshumacji przez dr. Schpechta (lekarza z Uniwersytetu we Wrocławiu), te same, które wcześniej zostały oddzielone w siedzibie Sekretariatu Policji Polowej, nieopodal miejsca zbrodni. Jak się wkrótce okazało, trafiły one w ręce Robla omyłkowo, gdyż były przeznaczone do urządzenia objazdowej ekspozycji, która w zamierzeniu urzędników propagandy miała być wystawiana w poszczególnych miastach Generalnego Gubernatorstwa. Sprawa ta spowodowała konflikt dr. Robla ze Steinmetzem, który domagał się zwrócenia „dziesiątki” władzom niemieckim. Kierownikowi Oddziału Chemicznego udało się jednak przekonać Niemców do tymczasowego pozostawienia pamiętników w jego dyspozycji, a następnie, mimo kilkukrotnych ponagleń, opóźnić ich wydanie do końca roku. Tymczasem w grudniu 1943 roku sprawa dokumentów katyńskich została przeniesiona do Wydziału Opieki Społecznej Urzędu Spraw Wewnętrznych, dzięki czemu zawartość „dziesiątki” pozostała w polskich rękach34.
Ze względu na grożące w pierwszych miesiącach pracy niebezpieczeństwo ode-brania ekipie Robla pamiętników z „dziesiątki” przez władze niemieckie, odczytywanie ich treści zostało potraktowane priorytetowo. Szybkim postępom prac sprzyjał przy tym fakt, że w przeciwieństwie do spuścizny z innych skrzyń, były one w za-sadzie wolne od zanieczyszczeń35. Praca nad pozostałymi otrzymanymi materiałami była natomiast zadaniem niezwykle trudnym i czasochłonnym. Zawartość większości kopert stanowiła zwartą bryłę, sklejoną produktami rozkładu zwłok i ziemią. W pierwszej kolejności należało zatem ostrożnie oddzielić poszczególne przedmioty w specjalnej kąpieli, odtłuścić je i wyczyścić. Te wstępne czynności, zajmujące każdorazowo od kilku do kilkunastu godzin, wykonywał mgr Jan Cholewiński, używając do przemywania dokumentów m.in. eteru naftowego (tzw. lekkiej benzyny) i kuwet fotograficznych (Cholewiński pełnił w Oddziale Chemicznym m.in. funkcję fotografa), a następnie susząc je rozłożone na arkuszach bibuły. Po zakończeniu fazy oczyszczania zawartość każdej koperty była szczegółowo inwentaryzowana, a wszelkie znajdujące się w niej zapisy w miarę możliwości odczytywane i odpisywane. To żmudne zadanie stało się udziałem przede wszystkim dr. hab. Ludwika Kamykowskiego, który realizował je cierpliwie, posługując się w razie potrzeby lampą kwarcową, emitującą światło nadfioletowe. Najmniej kłopotliwe do odczytania były zapisy sporządzone grafitem oraz na maszynie do pisania, gorszy zaś wpływ wywarła wilgoć na stan zachowania innych materiałów pisarskich, zwłaszcza atramentu. W przypadkach wątpliwych zapewne służyli Kamykowskiemu pomocą inni członkowie zespołu dr. Robla, a zwłaszcza sekretarka Irma Fortner, obdarzona „indywidualnym talentem do odczytywania najbardziej nieczytelnych pism oraz bardzo wy-robioną pamięcią wzrokową”36. Dzięki ich wysiłkom udało się odczytać treść nawet bardzo zniszczonych dokumentów, które w ocenie osób postronnych sprawiały wrażenie jednolitych szarych powierzchni, nawet oglądane przy użyciu szkła powiększającego. Głównym jednak zadaniem Irmy Fortner było sporządzanie na maszynie do pisania sprawozdań z przeprowadzonych badań oraz odpisów odczytanych treści37.
Oprócz konfliktu o zawartość „dziesiątki” dr Robel popadł wkrótce w kolejny zatarg z urzędnikami niemieckiej propagandy. Tym razem kością niezgody była for-muła wniosków zawartych w sprawozdaniach z oględzin zawartości poszczególnych kopert. Niemcy domagali się bowiem, aby stwierdzały one, iż przedmioty te zostały odnalezione przy zwłokach konkretnych osób. Pomijając kwestię przypadków prze-mieszania zawartości kopert, było to dla Robla nie do przyjęcia także z tego powodu, że nie uczestniczył on (ani nikt z jego zespołu) w ekshumacji i identyfikacji zwłok. Jego stanowisko poparł także, jako lekarz sądowy, dr Beck. I z tego starcia wyszedł więc Robel zwycięsko, ostatecznie bowiem wnioski z przeprowadzonych w Oddziale Chemicznym prac nie identyfikowały ofiar, lecz stwierdzały, kto był właścicielem wydobytych z mogił katyńskich przedmiotów38.
Poza wymienionymi punktami spornymi oraz ciągłymi naciskami na przyspieszenie tempa prac i wydawanie spuścizny katyńskiej rodzinom ofiar, czemu kierownik Oddziału Chemicznego skutecznie się opierał, Niemcy (zarówno pracownicy Wy-działu Propagandy, jak i skonfliktowany z nimi Beck) nie ingerowali w prace zespołu dr. Robla. Polscy eksperci początkowo przyjęli porządek opracowywania kopert zgodny z ich numeracją, który w przybliżeniu odpowiadał kolejności wydobywania zwłok z mogił. Wkrótce jednak, ze względu na licznie napływające za pośrednictwem PCK prośby od rodzin ofiar, sposób ten zarzucono. Gotowe sprawozdania, spisane w języku polskim, były przekazywane bezpośrednio do PCK. Niemieckojęzyczne kopie sporządzano tylko wówczas, gdy wniosek o przeprowadzenie oględzin konkretnej koperty napływał od niemieckiego Czerwonego Krzyża w Berlinie, na wniosek Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie, do którego zwracały się rodziny przebywające w takich krajach, jak Szwajcaria, Turcja, Rumunia czy Anglia, a także rodziny, które zamieszkiwały tereny polskie włączone do Rzeszy39. Równolegle do prowadzonych prac w Oddziale Chemicznym odbywało się okazy-wanie spuścizny katyńskiej rodzinom ofiar (po wcześniejszym skierowaniu odpowiedniego wniosku do PCK), które często również wnosiły cenne dla celów identyfikacyjnych informacje40.
Nazwiska ofiar ustalone bezspornie trafi ały od razu na listę zamordowanych, natomiast te, które wzbudzały wątpliwości, stanowiły przedmiot obrad tzw. komisji opiniodawczej, w której skład wchodził dr Robel, dr Adam Schebesta (zastępca pełnomocnika Zarządu Głównego PCK na Dystrykt Krakowski) oraz przedstawiciel Biura Informacyjnego PCK z Krakowa. Gdy nagromadziła się większa liczba takich spornych przypadków, ostateczną decyzję podejmowała tzw. komisja orzekająca, złożona z trzech wyżej wymienionych osób i przedstawiciela warszawskiego Biura Informacyjnego pod przewodnictwem Kazimierza Skarżyńskiego. Każdemu przypadkowi poświęcano odrębny protokół, w którym wyszczególniano odpisy bądź spis znajdujących się w kopercie dokumentów oraz uzasadnienie werdyktu Komisji41.
Prace zespołu dr. Robla zostały przerwane latem 1944 roku. Pod koniec lipca dr Beck otrzymał rozkaz odebrania materiałów katyńskich polskim ekspertom i prze-niesienia ich z Oddziału Chemicznego do centrali PIMSiK przy ul. Grzegórzeckiej 16, która od tej pory była pilnowana przez kilkunastu uzbrojonych strażników. Mimo związanych z tym niedogodności (oddalenie obu placówek, konieczność każdorazowego uzyskania zgody na dostęp do materiałów), prace nad spuścizną trwały nadal. Ich koniec nastąpił dopiero późnym wieczorem 4 sierpnia, gdy skrzynie zostały za-ładowane na ciężarówki i wywiezione w kierunku zachodnim. W ten sposób polscy eksperci ostatecznie stracili kontakt ze materiałami katyńskimi42.
Wśród przypuszczalnych motywów tej decyzji można wymienić rozwój sytuacji na froncie wschodnim i wybuch Powstania Warszawskiego, a być może także wiadomości o przewiezieniu na Zachód przez ppłka Romana Rutkowskiego ps. „Rudy” odpisów części pamiętników katyńskich podczas operacji „Most II”, przeprowadzonej w nocy z 29 na 30 maja 1944 roku. Na ich podstawie na początku lipca tego roku w Londynie sporządzono dwie analizy: pierwsza, autorstwa szefa Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza, płka dypl. Michała Protasiewicza, była przeznaczona dla gen. Kazimierza Sosnkowskiego, drugą zaś, prawdopodobnie wtórną, ten ostatni przesłał prezydentowi i premierowi43. Oficjalnie, to jest według wiadomości przekazanej dr. Roblowi przez Becka, przyczyną przeniesienia skrzyń była otrzyma-na przez niemiecką policję informacja o planach ich porwania przez AK. Rzeczywiście, zamiar przejęcia spuścizny przez polskie podziemie istniał, a nawet rozpoczęła się jego realizacja, ale, o czym Beck nie wiedział, jego współwykonawcą był sam dr Robel. Plan polegał na przeniesieniu materiałów katyńskich do specjalnych skrzyń, obitych od wewnątrz blachą cynkową, które następnie – hermetycznie zamknięte i obciążone kamieniami – miały zostać zatopione w jednym z podkrakowskich stawów. Skrzynie takie zorganizował dr Schebesta, lecz plan został udaremniony na etapie przenoszenia do nich kopert, na skutek niedyskrecji jednego z pracowników fizycznych Instytutu44.
Jedynych dostępnych relacji na temat dalszego losu wywiezionej przez Niemców spuścizny katyńskiej dostarczają protokoły przesłuchań Wernera Becka i Karla Her-manna przed specjalną komisją Kongresu USA do zbadania zbrodni katyńskiej. Wynika z niej, że skrzynie przetransportowano z Krakowa bezpośrednio do Wrocławia, gdzie spoczęły w Instytucie Anatomii tamtejszego uniwersytetu. Stamtąd Werner Beck przewiózł je do Drezna ostatnim pociągiem, jaki opuścił miasto przed wkroczeniem Armii Czerwonej, a następnie do położonego nieopodal niewielkiego miasta Radebeul, gdzie zostały umieszczone w magazynie kolejowym, pod opieką jednego z pracowników. Ten, spełniając wcześniejsze polecenie Becka, miał spalić wszystkie skrzynie wraz z zawartością tuż przed zajęciem miasta przez Rosjan45.
Na marginesie należy zaznaczyć, że nie wszystkie materiały katyńskie uległy zniszczeniu, na różnych etapach prac związanych z ich wydobyciem, transportem i opracowaniem, niewielka ich część uległa bowiem oddzieleniu i przetrwała46. Największy tego typu zbiór, obejmujący zawartość kilkunastu kopert, znajduje się w Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Początkowo były one zdeponowane w Archiwum Aktów Dawnych Miasta Krakowa przy ul. Siennej 16 przez pracującego tam żołnierza AK i archiwariusza WiN, dr. Henryka Münicha pseud. „Mnich”. Po jego aresztowaniu w 1946 roku dyrektor Archiwum, prof. Marian Friedberg, odnalazł je, a następnie, po pewnym czasie przechowywania w swoim mieszkaniu przy ul. Retoryka 3/5, oddał do Kurii47. W dniu 24 listopada 1952 roku, podczas przeprowadzonej przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego rewizji w archiwum Kurii, materiały te zostały zarekwirowane i przez niemal cztery dekady przechowywano je w archiwach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a później Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W dniu 3 kwietnia 1990 roku zostały one zwrócone metropolicie krakowskiemu48.
Choć złożone przed ponad pół wiekiem zeznanie dr. Wenera Becka jest jedynym świadectwem na temat tego, co stało się z wywiezionymi skrzyniami, a zważywszy na wątpliwą wiarygodność tego świadka, nie jest źródłem całkowicie pewnym, to jednak spuścizna katyńska w swej zasadniczej części pozostaje do dziś nieodnaleziona. Tym bardziej istotne są więc dalsze losy opisującej jej fragment dokumentacji – archiwum Robla.
POWOJENNE LOSY ARCHIWUM ROBLA
Jak wynika z analizy materiału źródłowego, archiwum zostało sporządzone w co najmniej czterech egzemplarzach. Pierwszy z tych kompletów, wysłany do siedziby Zarządu Głównego PCK w Warszawie, spłonął podczas Powstania Warszawskiego. Druga kopia dokumentacji katyńskiej, znajdująca się w krakowskim oddziale PCK, stała się przedmiotem wzmożonego zainteresowania ze strony niemieckiej i tym samym była narażona na wywiezienie w głąb Rzeszy. W tej sytuacji dr Robel zdecydował się w sierpniu 1944 roku zabrać ją i przekazać na przechowanie swemu przyjacielowi i dawnemu koledze gimnazjalnemu, Antoniemu Hniłce49. Tym samym archiwum trafiło w ręce Armii Krajowej, podpułkownik Antoni Hniłko pseud. „Bom-ba” był bowiem szefem Oddziału V (łączności konspiracyjnej) w sztabie Komendy Okręgu Kraków. Krakowskie struktury akowskie były jednak w tym czasie infiltrowane przez wywiad sowiecki50. Po niespełna dwóch miesiącach od dnia zajęcia Krakowa przez wojska sowieckie, 11 marca 1945 roku ppłk Hniłko został aresztowany. W tym okresie w ręce NKWD wpadł także ten egzemplarz archiwum, którego „Bomba” był opiekunem. Być może nastąpiło to w dniu 17 marca, w wyniku rewizji przeprowadzonej w antykwariacie Tadeusza Wierzejskiego na Rynku Głównym w Krakowie51. Według innej relacji Sowieci wykryli dokumentację katyńską w jednym z krakowskich klasztorów52. Na korzyść pierwszej z opisanych wersji wydarzeń przemawia jednak fakt, że 17 marca wieczorem, a więc tego samego dnia, kiedy nastąpiło przeszukanie w „Salonie” Wierzejskiego, dr Robel oraz jego współpracownicy: Jan Cholewiński, Irma Fortner i Jan Pater zostali aresztowani53.
Niewiele wiadomo o kilkutygodniowym okresie uwięzienia dr. Robla. Miejscem jego odosobnienia i przesłuchiwania było prawdopodobnie mieszkanie przy al. Krasińskiego w Krakowie, w którym miał być „przyzwoicie traktowany”54. Tajemnicą pozostaje również, dlaczego dr Robel i jego współpracownicy ostatecznie odzyskali wolność. Istnieje relacja, według której miał on wykorzystać fakt, że podczas ewakuacji Niemców z Krakowa, w połowie stycznia 1945 roku został wysadzony wiadukt kolejowy przy ul. Kopernika. Zostały wówczas uszkodzone wieża kościoła św. Mikołaja, pralnia szpitalna oraz jedno ze skrzydeł budynku Oddziału Chemicznego. Wtedy to właśnie – jak miał zapewnić dr Robel przesłuchujących go funkcjonariuszy NKWD – zostały zniszczone akta z okresu okupacji, a wśród nich dokumentacja ka-tyńska55. Być może wpływ na uwolnienie krakowskich ekspertów miała interwencja władz UJ, w dniu 24 marca 1945 roku rektor, prof. Tadeusz Lehr-Spławiński, i dziekan Wydziału Lekarskiego, prof. Janusz Supniewski, wystosowali bowiem pismo do Prezydenta KRN, Bolesława Bieruta, z prośbą o doprowadzenie do uwolnienia czwórki aresztantów. Nastąpiło to zapewne w końcu kwietnia bądź w maju 1945 roku, ponieważ na początku czerwca dr Robel był już zaangażowany w prace organizacyjne nad wznowieniem nauczania na Wydziale Lekarskim UJ56. Nie odzyskał natomiast wolności ppłk Antoni Hniłko, którego los do dziś pozostaje nieznany57.
W toku przesłuchań w siedzibie NKWD Robel niewątpliwie nie zdradził, że w jego dyspozycji znajdowały się jeszcze co najmniej dwie kopie dokumentacji katyńskiej. O ich istnieniu wiedziała tylko wąska grupa wtajemniczonych osób (a ściślej dwie grupy, niewiedzące wzajemnie o sobie), które pomagały Roblowi w ich ukryciu. Prawda ujrzała światło dzienne dopiero po upływie niemal pół wieku, wiosną 1991 roku. Przed przedstawieniem tych wydarzeń, w celu umieszczenia ich w stosownym kontekście, należy jednak pokrótce opisać, co działo się z dr. Roblem i kierowaną przez niego instytucją w okresie powojennym.
W dniu 22 stycznia 1945 roku Oddział Chemiczny został przemianowany na Instytut Ekspertyz Sądowych, nawiązując tym samym do przedwojennej warszawskiej instytucji o tej samej nazwie, od której przejął archiwum, strukturę organizacyjną, metody badawcze i sposób redagowania opinii. Jednocześnie, wraz ze wznowieniem oficjalnego funkcjonowania Uniwersytetu Jagiellońskiego, został również reaktywowany Zakład Chemii Lekarskiej. Doszło więc do osobliwej sytuacji, w której w jednym budynku mieściły się dwie odrębne instytucje, podlegające różnym resortom, lecz mające za kierownika tę samą osobę. Ten stan trwał przez ponad cztery lata, do maja 1949 roku, kiedy to, zgodnie ze statutem przedwojennego IES, według którego zwierzchnikiem tej instytucji mógł być tylko sędzia, dyrektorem został mianowany prof. dr Jan Sehn, dr Robel objął zaś funkcję jego zastępcy do spraw naukowych58. Wkrótce zresztą obciążenie obowiązkami wynikającymi z jednoczesnej pracy w tych dwóch placówkach okazało się ponad siły dr. Robla. Postawiony wobec konieczności zrezygnowania z jednej z nich, zdecydował się porzucić wykonywaną od czterech dekad pracę uniwersytecką, najpierw przechodząc na bezpłatny urlop (od dnia 1 września 1949 roku), a następnie w stan spoczynku, i kontynuować pracę jedynie na rzecz wymiaru sprawiedliwości. W tym samym czasie stało się także jasne, że ze względu na niedostateczną powierzchnię laboratoryjną i biurową nie jest możliwe dalsze jednoczesne funkcjonowanie obu instytucji w gmachu przy ul. Kopernika 7. Po wielu żmudnych staraniach o przyznanie Instytutowi odrębnego lokum, w czasie których dr Robel posunął się nawet do demonstracyjnego złożenia rezygnacji z pracy w Instytucie (do czego jednak ostatecznie nie doszło), udało się w 1952 roku pozyskać dlań budynek przy ul. Stalina 9 (obecnie Westerplatte). Po wyremontowaniu i dostosowaniu tego gmachu do potrzeb IES, na początku 1953 roku nastąpiła przeprowadzka. Doktor Robel pracował tam jeszcze przez osiem lat, aż do swego przejścia na emeryturę z początkiem roku 1961. Zmarł 24 maja 1962 roku, w szpitalu onkologicznym przy ul. Garncarskiej 11 w Krakowie59.
Kilka lat później, pod koniec roku 1965, zmarł nagle prof. Sehn. Po jego śmierci dyrektorem IES został chemik, prof. dr Jan Markiewicz, który kierował tą instytucją przez ponad ćwierć wieku, do końca 1991 roku. To za jego kadencji archiwum Robla miało ponownie ujrzeć światło dzienne. Sam prof. Markiewicz pozostawał jednak nieświadomy jego istnienia aż do roku 1985. Wtedy to jedna z pracownic administracyjnych Instytutu, Maria Kozłowska, przed odejściem na emeryturę postanowiła się z nim podzielić skrywaną przez lata tajemnicą. Według jej relacji krótko przed przeprowadzką IES do nowej siedziby, pod koniec 1952 roku, została poproszona przez Robla o pomoc w segregowaniu dokumentacji katyńskiej. Praca ta, wykonywana w warunkach konspiracji (wieczorami, przy zamkniętych drzwiach wejściowych), polegała na przeglądaniu dużej liczby różnych akt, które dr Robel przynosił ze swojego gabinetu, i wyszukiwaniu ukrytych pomiędzy nimi pojedynczo dokumentów katyńskich. Po ich skompletowaniu ojciec Marii Kozłowskiej, Stanisław Grygiel, woźny Instytutu, również na prośbę dr. Robla, miał zabezpieczyć i ukryć tę dokumentację w sobie tylko znanym miejscu na terenie nowego budynku IES. Do tajemnicy jako czwarta i ostatnia osoba został dopuszczony prof. Sehn. Po śmierci ojca, dr. Robla i prof. Sehna (odpowiednio w latach 1957, 1962 i 1965), Maria Kozłowska pozostawała jedynym żyjącym świadkiem i powiernikiem tajemnicy ukrytej w IES kopii archiwum Robla. Co więcej, Stanisław Grygiel miał na łożu śmierci wyjawić córce w przybliżeniu miejsce jego ukrycia (na strychu, „za drugim zakrętem”). Pod koniec lat 80., w związku z planowanym generalnym remontem budynku przy ul. Westerplatte 9, prof. Markiewicz zdecydował się podjąć próbę odnalezienia dokumentacji katyńskiej. Wraz z Marią Kozłowską oraz dopuszczonym także do tajemni-cy fotografem Jerzym Rysem, przez wiele wieczorów przeszukiwał poddasze Inst-tutu, sukcesywnie odrywając deski podłogowe. Mimo wielu wysiłków poszukiwania te nie przyniosły oczekiwanych rezultatów60.
W połowie 1990 roku rozpoczął się planowany generalny remont siedziby Instytutu, a w październiku tego roku pracami budowlanymi objęto strych posesji. Były to już czasy po transformacji ustrojowej i o sprawie Katynia można było mówić głośno. Profesor Markiewicz poinformował więc brygadzistę ekipy remontowej, Mieczysława Hylę, o możliwości odnalezienia dokumentów o tematyce katyńskiej. Zobowiązał go jednak, aby nie wtajemniczał w tę sprawę swoich podwładnych, a jedynie bacznie ich obserwował i w przypadku odnalezienia dokumentów natychmiast przekazał je dyrekcji IES, za co miał otrzymać nagrodę pieniężną. W miarę postępów prac remontowych, w związku z przedłużającym się brakiem oczekiwanych informacji o materiałach katyńskich, rosło zaniepokojenie prof. Markiewicza. Wreszcie w czwartkowy wieczór 18 kwietnia 1991 roku dyrektor IES otrzymał upragnioną wiadomość: archiwum Robla zostało odnalezione. Jak się okazało, Zbigniew Łącki, jeden z remontujących IES robotników, już miesiąc wcześniej, bo w połowie marca, natrafił na ukryty pomiędzy belką stropową a pokryciem dachu (a więc nie w podłodze), zakurzony pakunek. Znajdujące się w nim dokumenty, zapakowane w tekturowe teczki zaniósł on do domu, a po zapoznaniu się z ich treścią powiadomił o swoim znalezisku redakcję jednej z krakowskich gazet w celu oceny ich przydatności do publikacji. Niewystarczające, zdaniem Łąckiego, zaangażowanie w tę sprawę wtajemniczonej redakcji spowodowało u niego zawód i zniechęcenie do dalszego zajmowania się znaleziskiem. Kiedy więc żona Łąckiego, podczas sprzątania mieszkania, zwróciła mu uwagę, aby pozbył się przeszkadzających jej papierów, w dniu 18 kwietnia 1991 roku poinformował o fakcie ich odnalezienia brygadzistę, Mieczysława Hylę, ten zaś kierownictwo Instytutu. Jeszcze tego samego dnia sprawa została zgłoszona do Prokuratury Wojewódzkiej w Krakowie, która wszczęła śledztwo z art. 268 k.k. (ukrywanie dokumentów), zakończone w następnym miesiącu umorzeniem ze względu na niestwierdzenie znamion czynu zabronionego. W poniedziałek, 22 kwietnia 1991 roku, podczas specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej sprawa odnalezienia archiwum Robla została upubliczniona. Stało się to przyczyną kolejnego przełomowego wydarzenia. Trzy dni później do krakowskiej prokuratury przyniesiono bo-wiem niespodziewanie drugą zachowaną, a czwartą znaną kopię archiwum Robla. Komplet ten oddał Robel na przechowanie Franciszkowi Bielakowi, historykowi literatury i swemu przyjacielowi, a piecza nad cenną dokumentacją przechodziła w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie. Przemiany polityczne oraz odnalezienie ukrytego w IES kompletu akt katyńskich spowodowały, że Stanisław Sobolewski – wnuk Franciszka Bielaka i opiekun zbioru, pozbył się obaw o jego bezpieczeństwo i zdecydował się go ujawnić61.
ZAWARTOŚĆ ARCHIWUM ROBLA
Przedstawiony poniżej opis zawartości archiwum przygotowano na podstawie kopii odnalezionej w budynku IES. W jej skład wchodzi łącznie nieco ponad tysiąc stron maszynopisu oraz dziewięć fotografii. Należy przy tym nadmienić, że zestawienie obu zachowanych zespołów, przeprowadzone w Prokuraturze Wojewódzkiej w Krakowie, wkrótce po ich odnalezieniu wykazało, że powstały one jednocześnie i pochodzą od tego samego oryginału, a ich zawartość jest niemal jednakowa62.
W archiwum Robla można wyróżnić trzy typy dokumentów. W pierwszej kolejności należy wymienić sprawozdania z oględzin zawartości kopert. Opatrzone nazwiskiem oficera i numerem koperty zawierają listę znajdujących się w każdej z nich kolejno ponumerowanych przedmiotów oraz szczegółowy ich opis. Najczęściej były to różnego rodzaju dokumenty, w tym poświadczające tożsamość (np. legitymacje wojskowe, świadectwa szczepień), a także korespondencja, fotografie, odznaczenia wojskowe, dewocjonalia, przedmioty codziennego użytku i tym podobne. Każdorazowo opisany jest stan zachowania danego przedmiotu, jego cechy charaktery-styczne, a zwłaszcza wszystko to, co mogło posłużyć do identyfikacji właściciela. Najważniejsze wnioski z przeprowadzonych badań są powtórzone w kończącym sprawozdanie streszczeniu. W nim też sformułowana jest konkluzja, stwierdzająca, kto jest właścicielem poszczególnych przedmiotów, z wyróżnieniem rzeczy niewątpliwie i prawdopodobnie należących do danego oficera oraz takich, których właściciela nie udało się ustalić. W przypadkach, gdy w toku badań okazało się, że nazwisko ofiary zostało wcześniej błędnie odczytane, informacja o tym również pojawia się we wnioskach, podobnie jak w sytuacji, gdy w jednej kopercie odnaleziono rzeczy należące do więcej niż jednego oficera. Każde sprawozdanie jest zaopatrzone w informację o miejscu i dacie sporządzenia oraz podpisy osób zaangażowanych we wszystkie etapy pracy nad nim. Spośród 265 zachowanych dokumentów tego typu, obejmujących łącznie 407 stron maszynopisu, najwcześniejsze noszą datę 10 lipca 1943 roku, ostatnie zaś pochodzą z dnia 28 lipca 1944 roku. Znakomita większość sprawozdań została podpisana przez dr. Robla, Jana Cholewińskiego i Irmę Fortner, a jedynie na kilku z nich widnieją podpisy Ludwika Kamykowskiego lub Marii bądź Stanisława Paszkowskich.
Drugą grupę dokumentów stanowią odpisy wszelkiego rodzaju zapisów, a zwłaszcza treści notatek zawartych w kalendarzykach i notatnikach albo spisanych na luźnych kartkach. Jest to najobszerniejsza część archiwum Robla, zachowane 89 odpisów obejmuje bowiem aż 554 strony maszynopisu. Pierwszy opatrzono datą 20 czerwca 1943 roku, ostatnie dwa zaś datą 26 lipca 1944 roku, przy czym należy zaznaczyć, że 20 z nich pozbawionych jest dat sporządzenia. Większość odpisów została wykonana przez Ludwika Kamykowskiego, lecz znaczna część powstała przy współpracy także innych członków zespołu: Marii Paszkowskiej, Jadwigi Ackermann, Jana Cholewińskiego, Irmy Fortner i samego dr. Robla, a także Stanisława Paszkowskie-go, Marii Dembeckiej i Rozalii Plizowskiej, przy czym te trzy ostatnie osoby nie były formalnie zatrudnione w Oddziale Chemicznym63. Ze szczególną pieczołowitością odnotowywano tu znajdujące się w takich notatkach nazwiska (najczęściej innych więźniów obozu oraz bliskich i znajomych ofiar, ale także wszelkie inne), a w sporządzanych odpisach, w celu ułatwienia odnalezienia w tekście wpisywano je pismem rozstrzelonym. Intencją tych zabiegów było niewątpliwie uzupełnienie stanu wiedzy na temat liczby i tożsamości więźniów Kozielska, jak również potwierdzenie, a niekiedy stworzenie szansy na identyfikację ofiar (np. poprzez dotarcie do osób, których nazwiska i adresy pojawiły się w zapiskach). Wiele spośród odpisanych notatek ma postać dzienników lub pamiętników, niekiedy bardzo obszernych (kilka odpisów obejmuje ponad 20 stron maszynopisu, a najdłuższy – 40 stron), i zawiera relacje ich autorów z okresu kampanii wrześniowej i niewoli sowieckiej, w tym także z warunków i zwyczajów panujących w obozie w Kozielsku.
Ostatnią, trzecią grupę materiałów w archiwum Robla stanowią dokumenty poświadczające udzielenie wglądu w spuściznę katyńską bliskim ekshumowanych of-cerów (49 aktów liczących łącznie 52 strony maszynopisu). Są wśród nich dokumenty dwojakiego rodzaju: protokoły oględzin sporządzane w obecności członków rodzin ofiar i przez nich także sygnowane, jak również redagowane na ich podstawie sprawozdania dodatkowe, zawierające wnioski będące wynikiem takich oględzin. Dokumentacja ta poświadcza udzielenie w Oddziale Chemicznym wglądu w spuściznę katyńską 31 osobom, w okresie od 23 grudnia 1943 roku do 1 sierpnia 1944 roku. Oględzin niemal zawsze dokonywała osoba bliska ofierze, najczęściej (w 23 przypadkach) żona. Protokoły oględzin zawierały datę okazania, numer koperty, której zawartość prezentowano gościowi, imię i nazwisko oraz adres zamieszkania tego ostatniego, a także stopień pokrewieństwa z właścicielem spuścizny. Dalej na-stępowała relacja z tego, co osoba wizytująca laboratorium dr. Robla rozpoznała, a czego nie rozpoznała jako własność swego nieżyjącego krewnego. Po części identyfikacyjnej często zamieszczono w protokołach dodatkowe informacje udzielone przez gościa, odnoszące się do właściciela spuścizny, a niekiedy innych znanych rozmówcy więźniów Kozielska. Całość potwierdza podpis osoby wizytującej (protokoły zachowały się jedynie w odpisach, a podpisy te są zatem jedynie zasygnalizowane przez myślnik pomiędzy dwoma nawiasami ukośnymi: „/–/”) oraz podpisami Irmy Fortner lub/i dr. Robla, przy czym sygnaturze tego ostatniego towarzyszy niekiedy dopisek „W mojej obecności” bądź „Coram me”. Z kolei sprawozdania dodatkowe mają formę nawiązującą do sprawozdań z zawartości kopert, w treści zaś powtarzają informacje podane w opisanych wyżej protokołach oględzin, co stwierdzono, analizując kilkanaście przypadków, w których zachowały się oba te rodzaje dokumentów.
Oprócz dokumentów tekstowych w skład omawianej kopii archiwum Robla wchodzi także dziewięć fotografii, stanowiących załączniki do sprawozdań z oględzin zawartości kopert. Autorem wszystkich tych zdjęć jest Jan Cholewiński64. Są one jedynie pozostałością większego zbioru, w niektórych innych sprawozdaniach zawarto bowiem informacje o załączonych fotografiach, których brak w omawianym komplecie. Fotografowano przede wszystkim te przedmioty, których sam opis, na-wet najbardziej szczegółowy, byłby niewystarczający do celów identyfikacyjnych. Reprodukowano więc znajdujące się w spuściźnie zdjęcia oraz rysunki (portrety i karykatury), które po okazaniu rodzinom mogły doprowadzić do rozpoznania znajdujących się na nich osób. Prócz nich zachowało się m.in. zdjęcie przedstawiające plan obozu w Kozielsku (cenne jako źródło historyczne) oraz kartka z kilkudziesięcioma odręcznymi podpisami więźniów Kozielska, również stwarzającymi możliwość identyfikacji ich wykonawców na podstawie indywidualnych cech tych sygnatur.
* * *
Jak wynika z przedstawionego wyżej opisu, archiwum Robla nie tylko stano-wi pierwszorzędne źródło historyczne, lecz także jest zbiorem unikatowym, rzad-ko zdarza się bowiem, aby historyk, nie rozporządzając oryginalnym przedmiotem pochodzącym z przeszłości (w postaci np. listu, pamiętnika czy odznaczenia wojskowego), miał do dyspozycji jego skrupulatny odpis i opis, sporządzony według rygorystycznych zasad, stosowanych w ekspertyzie kryminalistycznej. Zawarte w nim sprawozdania i odpisy mogą dostarczyć cennych informacji zarówno historykom zajmującym się dziejami zbrodni katyńskiej, jak i np. badaczom kampanii wrześniowej, losów deportowanych na Wschód Polaków czy biografom. Szczególne, emocjonalne znaczenie ma archiwum dla rodzin wielu spośród zamordowanych w Katyniu oficerów, których rzeczy osobiste są w nim opisane bądź którzy są tylko wspomniani w zapiskach swych towarzyszy niedoli. Warto więc, by świadomość istnienia tego źródła wiedzy dotarła nie tylko do historyków, lecz także do ogółu polskiego społeczeństwa. Warto także, by bardziej znana stała się postać samego dr. Robla, którego życie i działalność są dotąd słabo poznane, a który jest zasłużony w wielu obszarach nauki i życia społecznego. Oprócz wspomnianych w niniejszym opracowaniu sukcesów naukowych i dydaktycznych, nie mniejsze są bowiem dokonania dr. Robla w dziedzinie konserwacji zabytków (uratowanie złotej polichromii ołtarza mariackiego, zagrożonej zniszczeniem przez niewłaściwy sposób zwalczania korników) i toksykologii (obalenie tezy o wykorzystywaniu cyklonu B w obozach koncentracyjnych jedynie jako środka dezynfekującego poprzez wykazanie, że za-bija on tylko organizmy tlenowe), a także ochrony przyrody, łowiectwa czy kynologii. Niewątpliwie jednak za najważniejszy sukces i dzieło życia dr. Robla należy uznać doprowadzenie do powstania i przetrwania tytułowego archiwum, będącego w znacznym stopniu owocem jego zdolności organizacyjnych, odwagi, poświęcenia, wiedzy i tytanicznej pracowitości.
26. M a d a j c z y k, Dramat katyński, Warszawa 1989, s. 35–37; J. Ł o j e k, Dzieje sprawy Katynia, Białystok 1989, s. 29–30.
27. S k a r ż y ń s k i, Katyń, Paryż 1990, s. 10–24.
28.Ibidem, s. 29, 39–48, 50–52.
29. Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25.
30. S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 51; Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25.
31.S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 25, 29.
32. Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., Irmy Fortner z dnia 27 VI 1945 r. i Jana Cholewińskiego z dnia 27 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25, 38–39.
33. S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 44, 70.
34. Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25.
35. Protokół przesłuchania Irmy Fortner z dnia 27 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 38.
36. Ibidem.
37. L. K r ó w c z y ń s k i, op. cit., s. 32.
38. Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., Irmy Fortner z dnia 27 VI 1945 r. i Jana Cholewińskiego z dnia 27 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25, 38–39.
39.Ibidem, k. 24–25, K. S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 52.
40. Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25.
41. S k a r ż y ń s k i, op.cit., s. 51–52.
42. Protokół przesłuchania Jana Robla z dnia 21 VI 1945 r., Irmy Fortner z dnia 27 VI 1945 r. i Jana Cholewińskiego z dnia 27 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25, 38–39.
43. Z a w o d n y, Pamiętniki znalezione w Katyniu, wyd. II, Paryż–Warszawa 1990, s. 9.
44. S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 53, 71.
45. Zeznania Wernera Becka i Karla Herrmanna z dnia 24 IV 1952 r. złożone przed Specjalną Komisją Śledczą Kongresu Stanów Zjednoczonych do Zbadania Zbrodni Katyńskiej (tzw. Komisją Maddena). S. J a n k o w s k i, Z zeznań przed Komisją Maddena [w:] Kłamstwo katyńskie. Katalog wystawy 8 kwietnia–15 maja 2000, Kraków 2000, s. 99–108.
46.J a n k o w s k i, Archiwum doktora Robla [w:] „Z Zagadnień Kryminalistyki”, Suplement…,
47. J e l o n e k – L i t e w k a, Tak ratowano akta katyńskie, „Czas Krakowski” 22–23 V 1990.
48. J a n k o w s k i, A. R o l i ń s k i, Inwentarz dokumentów katyńskich przechowywanych w Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie, Kraków 2002.
49. AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 24–25.
50. D ą b r o w a – K o s t k a, Tajemnica Katyńskich skrzyń, „Dziennik Polski” 1991, nr 102.
51. „Biuletyn Katyński” 1997, nr 42, s. 25–27.
52. S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 73.
53. Teczka akt osobowych Jana Robla, Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego, sygn. S II 619.
54. S k a r ż y ń s k i, op. cit., s. 73; R. K o t a r b a, Śledztwo czy mistyfikacja? [w:] S. J a n k o w s k i, R. K o t a r b a, Literaci a sprawa katyńska – 1945, s. 108–109.
55.K o z ł o w s k a, Archiwum doktora Robla w moich wspomnieniach [w:] „Z Zagadnień Nauk Sądowych”, Suplement…, s. 35–36.
56. Teczka akt osobowych Jana Robla, Archiwum IES, sygn. 95/1.
57. S t r o j n o w s k a, K. K l o c e k, Bracia Hniłkowie, Kraków 2008, s. 135–139.
58. R ó ż y c k a, T. B o r k o w s k i, op. cit., s. 69–79.
59.Księga Miejscowa Zgonów, Kraków-Śródmieście 67/04, Nr Zg. 1598/62, Urząd Stanu Cywilne-go, Kraków.
60. K o z ł o w s k a, op. cit., s. 36–37
61. Postanowienie o umorzeniu dochodzenia z dnia 11 V 1991 r., w sprawie o sygn. V Ds. 24/91, prowadzonej przez Prokuraturę Wojewódzką w Krakowie, Wydział Śledczy. Kopia w zasobach autora.
62. W protokole zaznaczono, że komplet przekazany przez Stanisława Sobolewskiego zawiera dodatkowe egzemplarze robocze protokołów, sprawozdania z przebiegu prac badawczych i reprodukcje rysunków.
63. G ł a z e k, „Spuścizna z Katynia” w świetle badań pismoznawczych [w:] „Z Zagadnień Kryminalistyki”, Suplement…, s. 46.
64. Protokół przesłuchania Jana Cholewińskiego z dnia 27 VI 1945 r., AIPN Kr. 2/2/1 (NSpec Rpt 228/45), t. I, k. 39.
Pełny test artykułu dra Tomasza Dziedzica, AKTA KATYŃSKIE DOKTORA ROBLA. POWSTANIE I LOSY TAK ZWANEGO ARCHIWUM ROBLA ORAZ SYLWETKA JEGO TWÓRCY.
Udostępniono za: ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO MCCCXXIII
Prace Historyczne 139 (2012)
http://www.ejournals.eu/Prace-Historyczne/2012/Numer-139/art/656/