Studencka 19, Gońcy Harcerskiej Poczty PCK wyruszają do swych zadań. Na pierwszym planie (na rowerze) druh Bolek
„Czuliśmy się powołani do bezinteresownej służby dla Ojczyzny”
Rozmowa z inż. arch. Bolesławem Wójcikiem, druhem ,,Bolkiem”, harcmistrzem ZHP, kurierem legendarnej Poczty Harcerskiej PCK działającej podczas okupacji.
Rozmawia red. Janusz Michalczak
– Od lat miejscem spotkań kombatantów Poczty Harcerskiej Polskiego Czerwonego Krzyża jest budynek małopolskiej siedziby PCK przy ul. Studenckiej z wmurowaną na nim pamiątkową tablicą. Pan, dziś 95-latek, jest najstarszym już świadkiem wydarzeń sprzed ponad 80 lat.
– Tak, to prawda. Na budynku znajduje się tablica zamontowana z naszej inicjatywy, która upamiętnia druha harcmistrza Seweryna Udzielę, komendanta Szarych Szeregów, aresztowanego w tym budynku przez Gestapo w kwietniu 1941. Świadkiem tego zdarzenia był członek Komendy Chorągwi Stanisław Okoń „Sumak”. Druh Udziela był katowany przy ul. Pomorskiej 2, po czym został osadzony w więzieniu Montelupich, a stamtąd trafił do Rzeszowa do drugiej z osławionych katowni, jakim był zamek Lubomirskich. 12 sierpnia 1941 r. przetransportowany został do KL Auschwitz z innymi, osadzonymi już wcześniej w Rzeszowie harcerzami, między innymi Tadeuszem Wąsowiczem „Bacą” i Władysławem Luteckim. W obozie zginął 7 października 1941 roku. Drugim motywem, którym kierowaliśmy się, umieszczając tablicę, była chęć upamiętnienia zamordowanych w czasie okupacji kurierów Harcerskiej Poczty Polskiego Czerwonego Krzyża. Byli wśród nich między innymi nasi koledzy z Kresów.
– Powołanie tej komórki nastąpiło w pierwszych dniach okupacji niemieckiej.
– Harcerska Poczta PCK została powołana w Krakowie już w pierwszych dniach wojny – we wrześniu 1939 roku. Decyzję w tej sprawie podjął pułkownik Stanisław Plappert, pełnomocnik Zarządu Głównego PCK na Okręg Krakowski. Misję utworzenia poczty otrzymał instruktor harcerski druh Edward Poradzisz, który skierował do nas apel o bezinteresowną służbę Polsce i jej mieszkańcom. W działalność tę włączyłem się nieco później niż inni, gdyż we wrześniu 1939 roku znalazłem się w grupie młodych ludzi, którzy na wiadomość o niemieckiej agresji udali się na wschód. W pierwszych dniach, do 3 września, podjęliśmy się zapewnienia kurierskiej łączności między opustoszałymi magistratami przy placu Wszystkich Świętych i w Rynku Podgórskim.
Obserwowaliśmy w tym czasie, jak masy ludzi przepływają ulicami Na Zjeździe oraz Wielicką. Do opuszczenia miasta skłoniły nas, podobnie jak innych jego mieszkańców, opowieści o tym, że Niemcy łapią jeńców i gnają ich przed swoimi samochodami w charakterze ,,żywych tarcz”, osłony swoich opancerzonych pojazdów. Decyzję w sprawie opuszczenia Krakowa podjąłem po konsultacji z najbliższymi. Jechałem na wschód z rodziną druha Stanisława Dużyka, z którym pełniłem dyżury magistrackie. Dotarliśmy z rozmaitymi perypetiami do Wólki Czernięcińskiej koło Zwierzyńca. Dalszą ucieczkę pokrzyżowała choroba kolegi Staszka, który zapadł na czerwonkę. W drodze powrotnej jacyś uzbrojeni mężczyźni, grożąc bronią, zabrali nam rowery.
Do Krakowa powróciliśmy 3 października 1939 roku w wagonach bydlęcych. Miasto borykało się z poważnymi problemami. Brakowało żywności, stało się w długich kolejkach po chleb wydawany po bochenku. Znalazłem wtedy pracę, która polegała na dostarczaniu wody do piekarni. Pozornie życie w Krakowie wracało do normy, uruchomiono nawet szkoły powszechne i gimnazja, jednak po kilku miesiącach zostały zamknięte przez okupanta. Osoby niepracujące wywożone były do Niemiec. Mnie druh Wojciech Beliczyński ,,Wosiek” skierował do bezpłatnej pracy w PCK, gdzie tworzono dział poczty. Dodam, że do harcerstwa wstąpiłem dwa lata wcześniej – 1 września 1937 roku.
– Na czym polegała praca Harcerskiej Poczty Polskiego Czerwonego Krzyża?
– Oczywiście jej treścią było działanie konspiracyjne. Pocztą czerwonokrzyską kierował wspomniany już druh Edward Poradzisz. My także nie sprawowaliśmy żadnych funkcji harcerskich, byliśmy po prostu gońcami. Każdemu z gońców przypisano określony rejon obsługi. Mnie powierzono działanie na terenie Podgórza, Dębnik, Ludwinowa oraz Zakrzówka. Teren był spory, ale dla 15-latka ruch to nic nadzwyczajnego. Pamiętam, że druh Morejko miał przypisany Prokocim, a druh Stanisław Jania – Płaszów.
Pracowaliśmy, nie otrzymując żadnego wynagrodzenia, swobodę poruszania się zapewniały nam legitymacje wystawione przez Schuztpolizei z wbitą do nich ,,gapą”, czyli hitlerowskim orłem, gdyż oficjalnie byliśmy Biurem Poszukiwań Osób Zaginionych. Poczta odgrywała bardzo ważną rolę. Odbierała listy oraz przesyłki, które trafiały do niej z Zarządu Głównego w Warszawie, a także z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie. Były wśród nich przesyłki z obozów jenieckich, a także koncentracyjnych.
Znalezienie adresatów nie było jednak zadaniem łatwym. Pomagały rozmowy ze znajomymi i sąsiadami, a także informacje dostępne w biurze ewidencji ludności. Wiele osób zaginęło, niektóre znajdowały się za ówczesnym żelaznym kordonem, po stronie sowieckiej, nie mogąc przejść na drugą stronę. Trudy tej pracy rekompensowała nam radość osób, które dzięki nam dowiadywały się, że ich najbliższym udało się przeżyć.
– Budynek przy ul. Studenckiej (przed wojną ul. Pierackiego), w którym funkcjonowała poczta harcerska PCK, ma swoją tajemnicę. Wskazywany jest jako miejsce przechowywania dokumentacji katyńskiej.
– To były sprawy okryte najściślejszą tajemnicą. Druh Edward Poradzisz, komendant harcerskiej poczty PCK, nawiązał kontakty z harcerzami, którzy działali w konspiracji po stronie sowieckiej. Dzięki nim była możliwość przesyłania listów za pośrednictwem harcerskich kurierów, gdyż tak ich wówczas nazywano, działających po obu stronach granicy, do osób znajdujących się na wschodzie. Wielkim osiągnięciem tych młodych ludzi było uzyskanie częściowej listy jeńców obozów w Kozielsku oraz Ostaszkowie, na której znalazło się ponad 400 nazwisk. Kurierzy byli kontaktem między organizacjami podziemnymi po obu stronach granicy, na przykład między członkami Szarych Szeregów a Komendantem mającym siedzibę w Krakowie.
– Tablica umieszczona na budynku przy ul. Studenckiej 19, który jest dzisiaj siedzibą Małopolskiego Oddziału Okręgowego PCK, przywołuje pamięć o tych kurierach harcerskich, którzy stracili życie.
– Kurierów było piętnastu. Na tablicy znajdują się nazwiska ośmiu z nich, którzy stracili życie w trakcie przekraczania granicy na Bugu. Są to: Henryk Brodawski z Chyrowa, Jan Budoń ze Stanisławowa, Stanisław Paluch z Krakowa, Bolesław Siemianowicz z Baranowicz, Stanisław Smoleń ze Lwowa, Leszek Garbek z Diloku – Delatynia, Alojzy Grzybek z Nowego Targu oraz Władysław Widerski z Krakowa.
– Myślał Pan o tym, że w przypadku dekonspiracji może stracić życie?
– Nieustannie towarzyszyło nam poczucie braku bezpieczeństwa. Okupacja w Krakowie przesycona była grozą. Odbywały się łapanki, obławy i egzekucje. W poczcie harcerskiej funkcjonowałem do roku 1943. Zarządzeniem okupanta zostałem skierowany wówczas do Baudienstu i służby w tzw. Luftschutz Dienst. Byliśmy skoszarowani przy ulicy Kanoniczej 24. LHD zajmowała się między innymi szkoleniem mieszkańców Krakowa pod kątem sanitarnym. Na co dzień była wykorzystywana między innymi do budowania umocnień w mieście. Powstały dzięki niej schrony przeciwlotnicze przy placu Inwalidów, koło Poczty Głównej, kina Wanda. Budowaliśmy również wielki zbiornik na wodę pod płytą Rynku Głównego. Równocześnie, w tym samym 1943 roku, przystąpiłem do ściśle konspiracyjnej działalności, jaką była służba w Zgrupowaniu ,,Baszta” Armii Krajowej. Przeszedłem przeszkolenie wojskowe i zostałem skierowany na szkolenie w podchorążówce. Nasze działania polegały na transportowaniu i kolportowaniu przesyłek z Krakowa do punktów ich obioru w powiatach myślenickim i limanowskim, ustaleniem rodzaju służb i ilości żołnierzy niemieckich, opieką nad ukrywającymi się przed aresztowaniem. Byłem w różnych niebezpiecznych sytuacjach. raz o włos od aresztowania, a może i od śmierci.
– Ma Pan prawo czuć się człowiekiem spełnionym. Po wojnie ukończył Pan studia i wrócił do swojego ukochanego harcerstwa.
– Lata powojenne nie były łatwe, ale chwała Bogu wszystko potoczyło się pomyślnie. Poznałem żonę, pobraliśmy się, mam ukochane córki, udało mi się zbudować dom, zostałem nawet harcmistrzem RP. Jako architekt mam w swym dorobku wiele zrealizowanych własnych projektów.
Rozmawiał Janusz Michalczak
tekst ukazał się w Dzienniku Polskim, 27 kwietnia 2019 roku oraz w wersji internetowej w dniu 12 maja 2019 r.
https://dziennikpolski24.pl/kurier-legendarnej-poczty-harcerskiej-pck-opowiada-o-ryzyku-i-sluzbie/ar/c11-14114895
Pamiątkowa tablica na ul. Studenckiej 19
Dh Bolesław Wójcik w 2016 roku podczas zbiórki pod pamiątkową tablicą na ul. Studenckiej 19