Powstanie warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 roku do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.
Powstanie Warszawskie było dla Polskiego Czerwonego Krzyża testem sprawności organizacyjnej. Pracownicy, lekarze, pielęgniarki i sanitariuszki PCK wypełnili swoje powinności patriotyczne i humanitarne z najwyższym poświęceniem, pokonując niewyobrażalne trudności i często płaca za to najwyższą cenę. Od pierwszych dni Powstania personel medyczny, pielęgniarki, sanitariuszki PCK podejmowały prace patrolowe polegające na penetrowaniu przydzielonego im terenu, aby rannych lub chorych jak najszybciej przenieść do szpitala lub najbliższego punktu opatrunkowego. Przez pierwszych 10 dni powstania czynnych było 7 szpitali PCK, w tym przy ul. Smolnej 6, ul. Jaworzyńskiej 2, ul. Foksal 7, ul Mokotowskiej 55, ul Drewnianej 8 oraz 14 ambulatoriów.
Rok 2018 jest rokiem hr. Marii Tarnowskiej w Małopolskim Oddziale Okręgowym Polskiego Czerwonego Krzyża – stąd przedstawimy Państwu przebieg Powstania Warszawskiego z Jej perspektywy i doświadczeń.
1 sierpnia 1944 r., z rozkazu dowództwa AK, rozpoczęło się zbrojne powstanie w Warszawie. Z racji pełnienia swych funkcji w PCK i AK, hrabina Maria Tarnowska – Wiceprezes Polskiego Czerwonego Krzyża o terminie rozpoczęcia powstania wiedziała kilka godzin wcześniej, jednak z powodu zamieszania nie została powiadomiona o miejscu koncentracji. Przez pierwszy tydzień walk przebywała więc przy chorym mężu, w swym mieszkaniu.
„Wcześniej zrezygnowałam z pracy w Czerwonym Krzyżu , by wziąć udział w powstaniu, które wedle naszej oceny miało trwać nie dłużej niż dziesięć dni.”(s.188).
Wokół toczyły się walki, paliły się kamienice, nacierały czołgi niemieckie, na które chłopcy rzucali butelki z benzyną. Ich budynek znalazł się na pierwszej linii walk i obsadzony został przez kilkunastu powstańców. Wtedy, korzystając z sieci przejść, przebitych w piwnicach budynków, Maria dotarła wreszcie do dowództwa Wojskowej Służby Kobiet, gdzie została mianowana komendantką wszystkich sanitariuszek w rejonie i otrzymała rozkaz organizowania punktów pierwszej pomocy i szpitali polowych.
W swoich wspomnieniach „Przyszłość pokaże…” zawarła wiele opisów i informacji o przebiegu powstania, o cierpieniach ludności cywilnej, zapisów dyskusji i komentarze. Przez szereg dni Maria miała kontakt z jednym z członków podziemnego rządu, który informował ją o zewnętrznej sytuacji politycznej, o działaniach Stalina i zachodnich sojuszników, związanych z powstaniem warszawskim. Miała świadomość, że przede wszystkim Stalin wstrzymał celowo ofensywę na Wiśle, zostawiając Warszawę na pastwę Niemców, natomiast zachodni alianci nie kwapili się z pomocą i już wtedy wspólnie ustalili, że wschodnią granicą Polski będzie rzeka Bug, a nowe państwo polskie oddane zostanie pod wpływy ZSRR. W swej książce Tarnowska przytacza także krytyczne uwagi i złorzeczenia cywilnej ludności na dowództwo AK za beztroskie i nieodpowiedzialne skazanie Warszawy i jej mieszkańców na zagładę.
Właśnie w związku z tą narastającą falą nastrojów wrogości cywilnej ludności do decydentów powstania, Maria Tarnowska zaproponowała przeprowadzenie pertraktacji z dowództwem niemieckim w sprawie ewakuacji części ludności cywilnej. Sama wzięła udział w delegacji, która przeprowadziła odpowiednie rokowania z gen. Guntehrem Rohrem.
„Nasza sugestia (tj. opuszczenia Warszawy przez ludność cywilną) znalazła uznanie. Wkrótce zjawiła się dziewczyna z poleceniem nawiązania kontaktu z dowódcą sektora. Chciał wiedzieć do którego paragrafu w statucie Czerwonego Krzyża zamierzamy się odwołać podczas rozmowy z Niemcami. Po rozmowie telefonicznej z generałem Borem stwierdził, że byłoby najlepiej, gdybyśmy natychmiast wyruszyli do Niemców. Miał powiadomić dowodzącego barykadą znajdującą się najbliżej nieprzyjacielskich stanowisk i rozkazać mu, aby nas przepuścił. Przed wyjściem zjedliśmy po talerzu wodnistego krupniku. To był nasz obiad. Następnie ruszyliśmy w drogę. Załoga ostatniej barykady natychmiast zrobiła nam przejście. Znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni przed dymiącymi jeszcze ruinami Politechniki. Posypał się na nas grad pocisków; to strzelali snajperzy siedzący na dachach. Padliśmy w uliczny kurz i energicznie machaliśmy flagą, chociaż z nosem przy ziemi wcale nie było to łatwe.” (s. 202).
Dowództwo niemieckie zgodziło się od razu na zaproponowaną ewakuację, która doszła do skutku w pierwszych dniach września. Wyszło wtedy z Warszawy ok. 15 tys. ludzi, którzy zgłosili się ochotniczo, akcja przebiegła w sposób planowy i bez zakłóceń. Ewakuowanych było niewiele, ale Tarnowska była zadowolona, gdyż pozbyto się w ten sposób osób, które nie potrafiły znieść stanu oblężenia, przy tym w sytuacji braku zapasów żywności w mieście było to wybawienie.
Jeszcze przez cały wrzesień trwały walki, bombardowanie i ostrzeliwanie artyleryjskie Warszawy, a nowe oddziały Wehrmachtu wypierały powstańców z kolejnych osiedli i dzielnic. Nie zmieniło sytuacji zajęcie Pragi 14 września przez Armię Czerwoną, ani desant dwóch batalionów polskiej dywizji gen. Berlinga w Czerniakowie, które poniosły wielkie straty i po kilku dniach walk zmuszone zostały do wycofania się z powrotem za Wisłę. Tragiczny był też dzień 18 września, w którym wielka flotylla amerykańskich superbombowców zrzuciła nad Warszawą na spadochronach setki pojemników z zaopatrzeniem dla powstańców, jakie wiatr zniósł na pozycje niemieckie.
Na zaproszenie Ericha von dem Bacha- Żelewskiego, Maria Tarnowska na czele delegacji wizytowała 2 obozy w Pruszkowie, jeden dla jeńców, drugi dla ludności cywilnej. W czasie tej wizyty strona niemiecka zaproponowała, za pośrednictwem Tarnowskiej, zawieszenie broni. Strona niemiecka gwarantowała traktowanie żołnierzy-powstańców na prawach kombatanckich, zgodnie z Humanitarnymi Konwencjami Genewskimi. Propozycja została przyjęta po rokowaniach, w których, w grupie czterech polskich parlamentariuszy, wzięła udział także Maria Tarnowska. Do 5 października oddziały powstańcze i cała ludność cywilna Warszawy została ewakuowana do przejściowego obozu w Pruszkowie. Ewakuacja ludności cywilnej, rannych i chorych spoczywała na barkach Czerwonego Krzyża. W tym czasie Maria Tarnowska, na prośbę gen. Bora przejęła pół miliona dolarów z Komendy Głównej AK i wyniosła je wraz z ludnością cywilną w sposób niezauważony poza Warszawę, a następnie oddała prawowitym właścicielom.
Składamy hołd poległym Powstańcom i wspierającym ofiarnie ich walkę mieszkańcom Warszawy.
Cześć Ich Pamięci.