Ciekawostka nr 62. Czy wiesz, że początki masowego ruchu honorowego krwiodawstwa w Polsce wiążą się z wydarzeniami na Węgrzech w październiku 1956 roku?
Kontekst historyczny.
W 1956, pod wpływem pierwszych przejawów odchodzenia od stalinizmu w bloku sowieckim (XX Zjazd KPZR), w tym też na Węgrzech, wśród Węgrów ożyły nadzieje na liberalizację reżimu oraz zmiany polityczne i gospodarcze.
Rewolucja węgierska 1956 roku rozpoczęła się 23 października od wiecu studentów w Budapeszcie pod pomnikiem Józefa Bema polskiego generała, ostatniego wodza węgierskiego powstania w czasie Wiosny Ludów (1848—1849). Węgrzy w obliczu polskich przemian w październiku ‘56 roku chcieli udzielić Polakom poparcia i solidarności. Studenci politechniki w Budapeszcie uzyskali zgodę na manifestację solidarności z „polskim Październikiem”, ale ich właściwe, wolnościowe cele sięgały znacznie dalej i pokrywały się z celami większości węgierskiego społeczeństwa, które masowo wzięło udział w tej manifestacji. Przemarsz i manifestacja zakończyły się początkowo na placu Bema odczytaniem listy żądań studentów. Mimo oficjalnego końca demonstracji, wciąż przyłączali się do jednak niej kolejni uczestnicy i sytuacja zaogniała się coraz bardziej. Wiec 23 października przekształcił się w masową manifestację narodową Węgrów – manifestanci zburzyli pomnik J. Stalina i zajęli rozgłośnię radiową. Dla Węgrów zryw ten był próbą uwolnienia się spod sowieckiej dominacji i przełamania monopolu partii komunistycznej na Węgrzech.
Wieczorem 23 października zebrało się ok. 300 000 ludzi przed parlamentem, żądając wolności słowa i poglądów, wolnej prasy, wolnych wyborów i pełnej niezależności od ZSRR, jak również nominacji Imre Nagy’a na szefa rządu. Sam Nagy wezwał demonstrantów do spokoju i rozejścia się i został niespodziewanie jeszcze tej samej nocy przez KC węgierskiej partii robotniczej powołany na premiera. Jednocześnie Sowieci rozpoczęli interwencję militarną, na prośbę sekretarza partii Ernő Gerő sygnowaną przez Biuro Polityczne (łącznie z Nagy’em).
Reakcją społeczeństwa był strajk generalny, domagano się wolności politycznych i zerwania zależności od ZSRR; wybuchły walki z siłami bezpieczeństwa i oddziałami sowieckimi.
28 października rząd Nagy’a wynegocjował zawieszenie broni z wojskami sowieckimi i uwolnienie więźniów politycznych, odrodziły się partie niekomunistyczne, których przedstawiciele weszli następnie do rządu. 31 października wojska sowieckie opuściły Budapeszt i wycofały się 20 km za miasto.
1 listopada rząd Nagy’a ogłosił neutralność Węgier oraz wystąpienie z Układu Warszawskiego i zaapelował o pomoc do ONZ. Zaapelował także o wycofanie wojsk sowieckich z terenu Węgier.
Natomiast wicepremier Janos Kadar ogłosił powstanie nowej partii – Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej – utworzonej w miejsce rozwiązanej Węgierskiej Partii Pracujących. Sam zaś wieczorem zniknął z Budapesztu i pod eskortą oficerów KGB poleciał do ZSRR, gdzie zapadła już decyzja o agresji zbrojnej przeciw powstaniu na Węgrzech.
W nocy z 3 na 4 listopada wojska sowieckie rozpoczęły natarcie na Budapeszt i w ciągu tygodnia krwawo złamały opór powstańców. W czasie walk zginęło ok. 2700 powstańców; na Zachód wyemigrowało ponad 200 tys. ludzi; w toku trwających do 1961 represji stracono ok. 350 osób (m.in. Nagy’a), a ok. 30 tys. uwięziono.
Reakcja w Polsce i działalność Polskiego Czerwonego Krzyża
Kiedy sowieckie czołgi wkroczyły do miasta, role Polaków i Węgrów się odwróciły. Teraz z kolei Polacy mieli okazję, by wyrazić swoją solidarność z narodem węgierskim. W ciągu następnych tygodni pomoc niesiona „węgierskim bratankom” przybrała niespotykaną skalę.
Od momentu demonstracji przed budapeszteńskim pomnikiem Józefa Bema na łamach polskiej prasy pojawiły się głosy wdzięczności za okazaną przez Węgrów solidarność z polskimi przemianami. Społeczeństwo polskie bardzo emocjonalnie reagowało na docierające z Budapesztu strzępki informacji, pogłoski i domysły.
Prasa polska nagłośniła 27 października radiowe wezwanie Węgierskiego Czerwonego Krzyża proszącego o dostarczenie krwi dla ofiar budapesztańskich wydarzeń. „Potrzeba krew, plazma, lekarstwa i środki opatrunkowe” – brzmiał apel Węgierskiego Czerwonego Krzyża. Odzew był olbrzymi, a jako honorowi dawcy krwi zgłaszali się przede wszystkim ludzie młodzi. Ogromna była tu rola Polskiego Czerwonego Krzyża – zbierał datki pieniężne, dary, organizował transporty, nawoływał do oddawania krwi.
Jak wspomina Andrzej Bratkowski, w 1956 roku student Politechniki Krakowskiej, uczestnik konwoju humanitarnego na Węgry pod znakiem Czerwonego Krzyża „ W Polsce setki i tysiące osób wpisywały się na honorową listę braterstwa krwi”. Uruchamiano dodatkowe punkty krwiodawstwa, nie było różnic ideologicznych i politycznych np. w Jeleniej Górze 28 października zebranie komitetu partyjnego rozpoczęło się dopiero po grupowym oddaniu krwi dla Węgrów. Zgłaszali się przeważnie ludzie młodzi, studenci, ale także starsi, kombatanci, którzy po raz pierwszy chcieli oddać krew. Wprowadzono 24 godzinny system pracy w punktach pobrań. W Polsce nie było wtedy jeszcze ruchu honorowego krwiodawstwa. Była to pierwsza tak masowa i spontaniczna akcja honorowego dawstwa krwi. Do 12 listopada w całym kraju zgłosiło się 11 196 honorowych krwiodawców. Akcja ta zapoczątkowała masowy ruch honorowego krwiodawstwa w Polskim Czerwonym Krzyżu.
Pod koniec października Węgierski Czerwony Krzyż zwrócił się z kolejnym apelem o żywność i szkło. Rozpoczęła się powszechna zbiórka darów dla Węgrów. Oprócz PCK angażowały się w nią także inne organizacje, zwłaszcza studenckie.
Pierwszy transport drogowy koordynowany przez Polski Czerwony Krzyż wyruszył z Warszawy 7 listopada 1956 roku. Były to trzy samochody ciężarowe „załadowane lekami, środkami opatrunkowymi i mlekiem w proszku, o łącznej wadze 12 ton”. W kilka dni później (10 listopada) wyruszył następny transport samochodowy, a zaraz potem przygotowywano jeszcze dwa mające zabrać około 95 ton żywności, 3 tony medykamentów i 1 tonę materiałów budowlanych (szyb i drutu). Trasa przewozowa przez Czechosłowację sprawdziła się i 12 listopada Zarząd Główny Polskiego Czerwonego Krzyża uzyskał z ambasady polskiej w Budapeszcie potwierdzenie o dotarciu tam pierwszego transportu samochodowego z lekami i żywnością. Ogółem w dniach 7—14 listopada dzięki tej formie transportu dostarczono ludności węgierskiej 14 ton leków i środków opatrunkowych, 4 tony mleka w proszku, 77,5 tony mąki, 2 tony bekonów, 500 kg musu jabłkowego, 500 kg cukru, 700 kg szkła okiennego, kitu i drutu. Transporty z Polski oceniane były przez Węgrów jako „inteligentnie” przygotowane – szkło okienne wysyłane było w transportach z kitem i drutem czyli gotowe do wykorzystania.
W kolejnych dniach transporty samochodowe i kolejowe miały przewieźć na Węgry m.in. 25 zestawów szpitalnych wartości ok. 5 mln złotych, 300 ton żywności wartości 3 mln złotych, 2 tys. białych koców wełnianych ogólnej wartości ok. 600 tys. złotych i inne artykuły.
Trzecią drogą przekazywania pomocy ludności węgierskiej były transporty kolejowe. W listopadzie Polski Czerwony Krzyż korzystał z nich bardzo często, wysyłając niemal codziennie po kilka wagonów leków i żywności. W sumie do 30 listopada przesłano w ten sposób ponad 312 ton towarów, w tym m.in. 139 ton mąki, 100 ton różnej żywności, 28 ton cementu i 9 ton szkła.
Wartość wysłanych leków, żywności i innych artykułów z Polski wynosiła w przeliczeniu na dolary ponad 2 mln. Na drugim miejscu w akcji niesienia pomocy ludności węgierskiej znalazły się Stany Zjednoczone, których wartość pomocy wyszacowano na 1 mln dolarów. Wszystko to było efektem olbrzymiej ofiarności społeczeństwa. Jej skala przerastała niejednokrotnie najśmielsze oczekiwania, i tak np. w jednym z opublikowanych w listopadzie tekstów prasowych wskazywano, że w ciągu zaledwie dwóch dni suma dobrowolnych ofiar pieniężnych przekazywanych za pośrednictwem PCK powiększyła się o blisko 700 tys. złotych. Do 14 listopada kwota zdeponowana na koncie bankowym PCK osiągnęła 18 828 tys. złotych, a pod koniec grudnia przekroczyła 28 mln złotych.
Nad rozdysponowaniem polskich darów na Węgrzech czuwała dr Stefania Seniow, która przebywała na Węgrzech jako przedstawiciel Zarządu Głównego PCK. Większość darów dotarła, ale nie udało się uniknąć nieprawidłowości – część darów przejmowały wojska radzieckie i transporty nie docierały do Budapesztu.
Na podkreślenie zasługuje jednak fakt, że pomoc dla Węgrów była dla powojennej Polski ogromnym wyzwaniem społecznym i materialnym, aby zorganizować pomoc wartą miliony złotych.
Krakowski Studencki Komitet
W całej Polsce samorzutnie powstawały komitety zrzeszające tych, którzy chcieli wspomóc „braci Węgrów”: w Bydgoszczy powstał Społeczny Komitet Obywatelski Związków Twórczych dla niesienia pomocy rannym na Węgrzech, w Krakowie Studencki Komitet Pomocy Węgrom, w Tarnowie Towarzystwo Przyjaciół Węgrów, w Lublinie Komitet Pomocy Węgrom, stawiający sobie za cel wsparcie mieszkańców bratniego Debreczyna, czy wreszcie w niewielkim Człuchowie Komitet Niesienia Pomocy Węgrom.
Szczególnie bliska jest nam oczywiście działalność krakowskiego komitetu studenckiego, opisana przez uczestnika konwoju do Budapesztu Andrzeja Bratkowskiego w książce „Bezbronne braterstwo”
Komitet studencki (na początku nazwany Rewolucyjnym Komitetem Studentów) samodzielnie zbierał dla Węgrów datki pieniężne i dary z zamiarem przekazania ich krakowskiemu PCK. Próby skontaktowania się studentów bezpośrednio z Międzynarodowym Komitetem Czerwonego Krzyża z Genewy i koordynowania akcji pomocowej studentów w Krakowie nie powiodły się – MKCK miał kłopoty w kontaktach z Węgierskim Czerwonym Krzyżem i nie chciał się angażować w taki indywidualny sposób. ONZ nie zostało wpuszczone na Węgry, o czym donosiły media. Wskutek dochodzących doniesień o problemach z dotarciem pomocy do faktycznie potrzebujących, przechwytywaniem jej przez wojska sowieckie lub sprzedawaniem wysyłanych darów, krakowski Studencki Komitet Pomocy Węgrom postanowił sam konwojować przygotowany transport. Konwój przewożący dary mieszkańców Krakowa był w zasadzie jedynym transportem, jaki udało się wysłać poza oficjalnym nurtem koordynowanym przez Polski Czerwony Krzyż choć i w tym wypadku uczestnicy konwoju posługiwali się zaświadczeniami wydanymi przez PCK.
Konwój składał się z 4 wagonów, które PKP oddało do dyspozycji, a grupa konwojująca liczyła 10 osób (8 studentów i 2 członków środowiska robotniczego). Niesamowite było tu wsparcie krakowskiego PCK. Andrzej Bratkowski tak to wspomina: „By zadość się stało wszelkim formalnościom, przemiła i serdeczna Alicja Pawlak (żona ówczesnego I sekretarza partii -przyp. MP), z którą współpracowaliśmy na bieżąco jako prezesem zarządu wojewódzkiego oddziału PCK w Krakowie, też oczywiście nie pytając o zgodę warszawskiej centrali, od ręki wyposażyła całą naszą dziesiątkę w legitymacje członków PCK oraz indywidualne zaświadczenia, stanowiące dla nas swoiste alibi wobec różnych władz zagranicznych, „że taki a taki udaje się na Węgry, jako aktywista Polskiego Czerwonego Krzyża, celem rozdziału środków żywności zebranych jako dar społeczeństwa miasta Krakowa. Życząc szczęścia na drogę odznaczyła nas przy okazji Złotymi Odznakami PCK – które wpięte w klapę – rzeczywiście były później na Węgrzech widocznymi znakami rozpoznawczymi naszej ekipy”.
27 listopada 1956 konwój wyruszył. W czterech wagonach wieziono 55 ton wszystkiego, co mogło być potrzebne. Najważniejsze były leki, materiały opatrunkowe, żywność, ale też materiały budowlane, w tym szyby. Na granicy czechosłowacko-węgierskiej, w Komarnie, towary przeładowano do samochodów ciężarowych Polskiego Czerwonego Krzyża, którymi przewieziono dary do Budapesztu.
Studenci szczęśliwie dotarli z konwojem do Budapesztu i powrócili do kraju na początku grudnia. Wracając przez granicę przewieźli korespondencję przekazaną przez Węgrów do wysłania w Polsce, liczne zdjęcia dokumentujące rewolucję węgierską. Nigdzie poza Krakowem młodzież studencka nie zorganizowała się do tego stopnia, aby pomoc Węgrom bezpośrednio we współpracy z PCK. Studencki Komitet nie konkurował z PCK w dostarczaniu pomocy, ale współpracował, pomagał mu i sam korzystał w z pomocy, uzupełniał działania Czerwonego Krzyża.
Jedną z najważniejszych pamiątek jakie studenci przywieźli z Budapesztu była flaga przechowywana pieczołowicie przez lata przez jednego z członków konwoju, a potem przekazana na ręce Prezydenta Republiki Węgierskiej Arpada Goncza . Była to dużych rozmiarów, jedwabna flaga obalanego reżimu, ale pozbawiona już stalinowskiego symbolu, nazwana przez studentów „flagą z dziurą”. Wiele takich flag z wyciętym symbolem stalinowskiego reżimu używanych było w czasie powstania węgierskiego w 1956 r.
Ciekawym dokumentem z tamtych czasów, jest tajny szyfrogram przesłany z Budapesztu do Warszawy po wizycie krakowskich studentów.